czwartek, 30 września 2010

Control - Recenzja

Control”

      W kinie gasną światła, na ekranie pojawia się czarno-biały obraz, który stworzył Anton Corbijn.
Widzę chłopaka, nastoletni i specyficzny fan Davida Bowie, na imię mu Ian. Główny bohater już na początku filmu poznaje swoją miłość, Deborah. Ich nieśmiałe spojrzenia, flirt i trzymanie się za ręce wzbudzają sympatię. Ian wydaje się być szalenie zakochany i oświadcza się. Pewność miłości do przyszłej żony, romantyczne usposobienie i miły sposób bycia sprawiły, iż polubiłam bohatera „Control”. Ślub w tak młodym wieku jednak od początku wydawał mi się złym pomysłem. Wątpliwości uśpił ciąg dalszy filmu,gdyż młoda para nadal jest zakochana i wszędzie bywa razem. Pewnego wieczoru wybierają się na występ. Koncert zespołu Sex Pistols wzbudza w Ianie i jego kolegach takie emocje, iż postanawiają założyć własny zespół punk rockowy, „Warsaw”. Ian, na co dzień urzędnik państwowy, marzy o karierze, ale nie przerywa pracy, chce utrzymać żonę i pragnie dziecka. To właśnie on wpada na pomysł posiadania potomka i zachęca do tego Debbie.
     Mamy zatem przed sobą obraz twórczego,troskliwego i romantycznego chłopaka, który mimo działalności artystycznej nie zapomina o rodzinie. Zaangażowanie w pracę zespołu, wizerunek sceniczny i teksty, które tworzy pogłębiają moją sympatię, którą darzę Iana. Jego żona na tym etapie filmu - jak dla mnie - po prostu sobie jest, nie wzbudza większych emocji.
W połowie filmu uczucia, jakie mi towarzyszą, zaczynają ulegać zmianie. Bohater daje koncert, jego wzrok spoczywa na dziewczynie stojącej w tłumie, pięknej Annik. Od pierwszego ich spojrzenia i uśmiechu przewiduję, co będzie dalej. Piękna Belgijka prosi o wywiad z zespołem. Ian chętnie się na niego zgadza. Przyszli kochankowie prowadzą rozmowę, w której z ust wokalisty pada zdanie: „Moje małżeństwo było błędem” - Na mojej twarzy pojawia się lekkie skrzywienie, gdyż wiem, co będzie dalej. Między Honore i Curtisem rozpoczyna się romans. Gwałtownie zmienia się stosunek bohatera do jego żony, która naiwnie wierzy, że może jeszcze uratować ich związek. Debbie nadal kocha męża, podejmuje próby rozmów,zajmuje się domem i dzieckiem, a na dodatek pracuje, gdyż „muzykowanie” męża nie daje wystarczających dochodów, a w zamian za to otrzymuje kłamstwa i chłodny stosunek. Ian jest rozdarty pomiędzy żoną a kochanką. Obie zapewnia o swojej miłości, obie naiwnie mu wierzą. Pod koniec filmu zaczynam inaczej patrzeć na Debbie, która odkrywa romans męża i jest karmiona kolejną ilością kłamstw, „Kocham Cię”, „Koniec z Annik”.
     Deborah staje się dla mnie postacią tragiczną, a jej cierpienie jest gorsze od wyolbrzymianych problemów Iana. Rozumiem, cierpiał na epilepsję, wydawało mu się, że kocha dwie kobiety, ale czy można tak naprawdę kochać więcej niż jedną osobę? Jeśli któraś z tych miłości byłaby prawdziwa to potrafiłby rzucić jedną kobietę dla drugiej i nie raniłby obu – nie zapominam także o Annik, która zakochała się w Ianie, a on dawał jej nadzieję poprzez ciągłe wracanie do niej. Główny bohater zmienia się z romantycznego artysty w niezrównoważonego kłamcę, sympatia znika.
Bohater staje się coraz dziwniejszy, przechodzi z rozpaczy w agresję, a w końcu nie wytrzymuje i wiesza się. Znajduje go Debbie – może nie świadomie, ale zadał jej kolejny cios, skazując ją na zobaczenie jego martwego ciała, wiszącego w jej kuchni. Zadaję sobie pytanie: „Czy on nawet nie potrafi się zabić nie raniąc nadmiernie przy tym osób, które go kochają?”.
    Film „Control” wywołał we mnie wiele emocji, często mieszanych. Skutki działań głównego bohatera na długo pozostają w głowie i skłaniają do refleksji i pozostawiają zmieszanie aż do samego końca. Mimo jego złych działań zadaję sobie pytanie: „Czy naprawdę go nie lubię?” - nie potrafię ostatecznie na nie odpowiedzieć, gdyż resztki sympatii gdzieś głęboko we mnie siedzą.

Gaja

0 komentarze:

Prześlij komentarz